Każde święta narodowe czy kościelne coś ważnego celebrują, zwracają uwagę na jakiś istotny element historii, wiary, ludzi, państwa. Albo obchodzimy je bezrefleksyjnie, albo je przeżywamy i utożsamiamy się z nimi, albo traktujemy jako czas wolny od pracy i czas z rodziną, albo… no właśnie. Jak?
Dlaczego w ogóle zajmując się biznesem, doradzając zarządom, liderom, zajmuję się tym tematem? Ponieważ każdy lider musi mieć jasny światopogląd na większość tematów. Musi mieć jasne przekonania z czym się zgadza, z czym nie, w co wierzy, a w co nie. Musi umieć o tym mówić i musi mieć jasność wizji i strategii. Nawet jeśli jakiś temat go nie interesuje, to powinien mieć jasne stanowisko: Nie zajmuję się tym, to nie jest dla mnie ważne.
Najgorsza postawa w przypadku menadżerów, liderów, przywódców to tzw. pułapka zawieszenia, czyli poczucie niepewności, brak zdecydowania, w którą stronę iść, na co uważać, co komunikować. Im lepszym chcemy być liderem, tym bardziej musimy mieć jasny umysł i jasno decydować.
Na blogu dwa razy do roku poruszam temat wymiaru duchowego. Z wieloma moimi klientami znacznie częściej, ponieważ okazuje się, że wiele osób w biznesie potrzebuje odnaleźć się również w świecie niematerialnym.
Z moich obserwacji wynika, że tematy społeczne, takie jak np. święta są dla wielu momentem niepewności. Są przykładem braku jasnego przekonania. Życzymy komuś wesołych świąt, pomimo tego, że nie traktujemy danego dnia jako święta. Celebrujemy Wielkanoc, pomimo tego, że nie jesteśmy katolikami. Łamiemy się opłatkiem na Wigilii, mimo tego, że nie chodzimy do kościoła.
Im więcej jest niepewności, tym więcej jest hipokryzji, a tym samym poczucia braku spójności w życiu. Dlatego pierwszym, czego życzę Ci na te dni, to uspójniania siebie, swoich przekonań i światopoglądu.
W Change Value Process (CVP) mówimy, że jako lider musisz zawsze dbać o trzy obszary: Mentalność (czyli światopogląd, przekonania, postawy), Komunikację (czyli sposób mówienia, przekaz) oraz Strategię (czyli wizję, plan działań, cele, zarządzanie strategiczne).
Dla niektórych liderów święta to czas próby – tego czy umieją być spójni ze swoimi wartościami i przekonaniami – jeśli są wierzącymi katolikami, to czy się tego nie wstydzą, jeśli są ateistami, to czy się tego nie wstydzą. Jeśli są pośrodku, to czy wiedzą gdzie są i czy czują się z tym dobrze.
Oczywiście wiele osób do świąt podchodzi bezrefleksyjnie lub po prostu traktują je jako chwilę wolnego i czas z rodziną. Po kilku dniach wracają do pracy.
Są też tacy, których drażnią święta kościelne, ponieważ są źli na kościół lub na państwo. Traktują go jak sztuczną instytucję, która manipuluje ludźmi, a święta stają się pretekstem do dysput politycznych i kłótni rodzinnych o to, kto ma rację.
Ja wychowałem się w rodzinie chrześcijańskiej, katolickiej, która co niedzielę chodziła do kościoła. Mam dwie babcie, oboje rodziców, dwie siostry, które już teraz mają swoje dzieci. Do dziś, razem z Kamilą, jesteśmy jedynymi osobami z rodziny, które nie są praktykującymi katolikami. Na szczęście nigdy nie doświadczaliśmy rodzinnej indoktrynacji.
W 2006 roku przestałem mieć potrzebę praktyki kościelnej. Przez lata zajmując się psychologią, coraz bardziej odkrywając integralne i holistyczne podejście do życia, zdawałem sobie sprawę, że każdy może odnaleźć dla siebie swoją drogę. Odkrywałem, że najważniejsze w duchowości jest odkrywanie siebie, rozumienie siebie, sensu życia i radości z życia. Zasady religii na świecie mają ludziom w tym pomagać, ale wielu w tym przeszkadzają.
Moment ślubu w 2009 roku był ciekawym pod tym kątem wydarzeniem, ponieważ zastanawialiśmy się, jak będąc osobami niepraktykującymi podejście katolickie, podejść do ślubu kościelnego. Nie czuliśmy presji rodziny, nie czuliśmy własnej presji i ogromnej potrzeby, ale jednak mieliśmy poczucie, że warto. Z jednej strony dlatego, że taka jest tradycja, z drugiej ponieważ czuliśmy większą głębię ślubu w kościele niż w urzędzie, ponieważ chcieliśmy, aby ślub był wymiarem duchowym.
Nie mieliśmy wtedy wizji, aby wziąć ślub na plaży na łące i stworzyć własny rytuał, który będzie czymś więcej niż 5-minutową przysięgą w ścianach urzędu. Decydując się na ślub kościelny potraktowaliśmy go nie jako ślub kościelny, ale jako rytuał, który pomaga w holistycznym podejściu poczuć wymiar duchowy. Ktoś konserwatywny być może oceni nas jako bluźnierców, ale to była nasza droga poszukiwania naszej wiary.
Tak naprawdę dopiero po 2013 roku, gdy urodził się nasz synek, zaczęło nam się układać to, jak w pełni podejść do wymiaru duchowego, jak to wszystko uspójnić, jak edukować synka w przyszłości na temat wiary, świąt, śmierci, życia, jak odpowiadać na pytania: Czy Bóg istnieje? Czy zło istnieje? Co jest po śmierci?
Co w związku z tym wszystkim?
Uważam, że każdy człowiek musi odnaleźć swoją drogę we wszystkim. Odnaleźć balans między życiem w społeczeństwie o danej kulturze i historii, swoimi przekonaniami a swoją drogą, którą rok do roku odkrywa.
Po wielu latach przemyśleń i doświadczeń odkryłem dla siebie interpretację np. Wielkanocy jako czasu radości z życia, wdzięczności za życie. Moment, w którym przypominam sobie jeszcze bardziej o tym czym jest życie, dlaczego ono jest, po co ono jest. Wszystkie symbole: jajko, kurczak, zajączek, żółte tulipany, okres budzącej się wiosny – to wszystko przypomina o życiu, narodzinach.
Kiedyś żyłem zgodnie z rytuałem kościelnym. Później odrzucając te zasady szedłem swoją drogą, ale miałem problem ze spójnym odnalezieniem się podczas Bożego Narodzenia czy Wielkanocy. Ba, nawet był okres, gdy czułem się źle z faktem, że w niedzielę nie chodzę do kościoła.
W psychologii nazywamy to konfliktem wewnętrznym: z jednej strony w głowie były myśli „idź, trzeba, przecież wszyscy chodzą”, z drugiej „nie czuję tego, nie potrzebuję tego, nie wierzę w to”. Tego typu konfliktów wewnętrznych ogrom ludzi ma mnóstwo. Zadaniem człowieka, a w szczególności lidera jest nieustanne niwelowanie sporów wewnętrznych w naszej psychice, a co ważniejsze: uspójnianie siebie. Im mniej mamy wątpliwości, tym bardziej jesteśmy spójni.
A to wpływa na siłę spokoju, pewność, jasność wizji i moc prawdziwego przywódcy.
Dlatego w tym okresie życzę Ci przyszły i obecny liderze:
- spójności swoich przekonań i wartości
- jak najmniejszej ilości konfliktów wewnętrznych
- braku poczucia winy, że jesteś albo nie jesteś wierzący
- poczucia siebie, poczucia swojego światopoglądu
- wdzięczności za życie
- radości każdego dnia
- czucia siebie
- odkrywania swojego wymiaru duchowości
I na koniec chcę nawiązać do tego czym jest duchowość dla mnie.
Duchowość jest:
- odkrywaniem w życiu wymiaru niematerialnego
- docenianiem najmniejszych elementów życia
- wdzięczności za najmniejsze elementy życia
- uważnością na najmniejsze elementy życia
- głębokim zaufaniem do życia
- głębokim zaufaniem do siebie
- akceptacją tego, że nie na wszystko mamy wpływ
- poszukiwaniem głębokiego sensu życia
- uwalnianiem się od emocji takich jak: strach, gniew, smutek, zranienie, poczucie winy, żal, wstyd
- czuciem Boga nie jako osoby, postaci, która rządzi, ale jako wyższą energię, która wypełnia wszystko
- odkrywaniem wyższej mądrości, która jest niezrozumiała dla większości ludzi, ale jest wyczuwalna
Dlatego też codziennie wieczorem, a czasami rano dla siebie i swojego synka powtarzam rytuał, naszą mantrę, modlitwę, która brzmi tak (mówiąc do kogoś używam słów „jesteś”, mówiąc do siebie używam słów „jestem”):
- Jestem tu i teraz, jestem tu i teraz, jestem tu i teraz,
- Jestem uważny, jestem uważny, jestem uważny,
- Jestem otwarty, jestem otwarty, jestem otwarty,
- Jestem gotowy, jestem gotowy, jestem gotowy,
- Jestem bezpieczny, czuję się bezpieczny, jestem bezpieczny, czuję się bezpieczny,
- Jestem kochany, czuję się kochany, jestem kochany, czuję się kochany,
- Jestem wartościowy, czuję się wartościowy, jestem wartościowy, czuję się wartościowy,
- Mam w sobie spokój, czuję w sobie spokój, mam w sobie spokój, czuję w sobie spokój,
- Mam w sobie siłę, czuję w sobie siłę, mam w sobie siłę, czuję w sobie siłę,
- Mam w sobie radość, czuję w sobie radość, mam w sobie radość, czuję w sobie radość,
- Odpuszczam to, co niepotrzebne i nie moje, odpuszczam to, co niepotrzebne i nie moje,
- Dopuszczam do siebie to, co ważne i moje, dopuszczam do siebie to, co ważne i moje,
- Pozwalam sobie na to, na co nie pozwalałem do tej pory, pozwalam sobie na to, na co nie pozwalałem do tej pory,
- Akceptuję to, czego nie akceptowałem do tej pory, akceptuję to, czego nie akceptowałem do tej pory
- Ufam sobie, ufam życiu, ufam wyższej mądrości, ufam sobie, ufam życiu, ufam wyższej mądrości,
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję za…
- Wybaczam, wybaczam, wybaczam…
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam za…
- Kocham, kocham, kocham…
Oczywiście uważam, każdy dla siebie może stworzyć własną wersję mantry, modlitwy, która pozwoli mu odkrywać siebie, czuć siebie, rozumieć siebie, a tym samym odkrywać, czuć i rozumieć życie na innych wymiarach niż ten codzienny domowy, biznesowy.
I tego Ci życzę!
A po ludzku życzę Ci: wesołego jajka, szalonego kurczaczka i chwili oddechu.
Myślę, że duchowość to coś więcej, niż zinstytucjonalizowana religia. Myślę też, że na ka żdy szczyt prowadzi wiele dróg. Że każdy ma prawo do świętowania dokładnie tak, jak czuje. Albo też zrezygnowania z celebracji. Napisałam z resztą na ten temat na swoim blogu. Mam nadzieję, że wywiąże się z tego dyskusja.